„Przelewającą i Wylewającą się”

W zeszłym tygodniu poznałyśmy pierwszą zasadę bycia błogosławionym, a była to:


Bóg CHCE Cię Błogosławić!

A druga część to:

Pan czeka i pragnie błogosławić każdego, kto Go pragnie. To jest Jego naturą, CHCIEĆ nas błogosławić!

Chciałabym, żebyśmy w tym tygodniu zrozumiały, dlaczego niektórzy wierzący nie są błogosławieni, podczas gdy inni wierzący wydają się być tak błogosławieni, że nie mogą tego powstrzymać.

Chodzi mi o to, że te osoby są tak błogosławione, że błogosławieństwa dosłownie przelewają i wylewają się, błogosławiąc każdego, kto jest blisko nich. Nie wiem jak ty, ale chcę otrzymywać takie błogosławieństwa. Takie, które są ,,natłoczone i przelewające się”. Pragnę tak wiele od Boga, żeby zostało mi jeszcze wiele do przekazania wszystkim bliskim. A ty?

Jeśli więc prawdą jest, że Bóg chce nas błogosławić, to dlaczego niektórzy wierzący cierpią?

Zasada #2 Cierpienie i Smutek pomagają nam osiągnąć dojrzałość, by cieszyć się błogosławieństwem!

Wszyscy uwielbiamy myśleć, że nasz cud przyjdzie do nas w postaci wygranej na loterii. Innymi słowy, nagle otrzymamy natychmiastowe i chwalebne błogosławieństwo, nigdy więcej nie potrzebując żadnego błogosławieństwa w przyszłości. Jednak kiedy błogosławieństwo spada na nasze kolana, prawda jest taka, że jesteśmy całkowicie i totalnie nieprzygotowani, aby sobie z nim poradzić. Więc zamiast być prawdziwym błogosławieństwem, staje się ono dla nas przekleństwem.

Sposobem, w jaki Bóg zaplanował Swoje błogosławieństwa, było przejście przez ciemne chmury. Poprzez trud, ból, cierpienie, zmagania i smutek, doświadczamy i uczymy się dojrzałości niezbędnej do zachowania i radowania się naszym błogosławieństwem.

Był film dokumentalny, który kiedyś widzieliśmy, w którym przeprowadzono wywiady z ludźmi, którzy wygrali na loterii. Wszyscy, z wyjątkiem tego, który niedawno wygrał, odkryli, że pieniądze o których marzyli, że ich uszczęśliwią, tak naprawde zniszczyły ich życia. Zostały im dane, zanim byli gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność. Nie trudzili się ani nie cierpieli dla nich, zamiast tego spadły im na kolana.

Kiedy jesteś w środku swoich prób, na przykład w małżeństwie, każdego dnia pragniesz, aby twój małżonek wrócił do domu tego samego DNIA lub żeby w cudowny sposób zmienił się PRZEZ NOC. To nasza natura, która nie chce czekać. A kto z nas chce nadal cierpieć lub uronić jeszcze jedną łzę?

Czy jednak nie zapomniałyśmy, jak cierpienie, które nas tu przywiodło, doprowadziło nas do Niego, jak dotychczasowe doświadczenia zmieniły nas w niesamowity sposób? Żadna z nas nie jest tą samą osobą, którą byłyśmy. Zostałyśmy całkowicie przemienione i to, co się teraz dla nas liczy, nie jest bliskie temu, co wcześniej. Jeśli jesteś podobna do mnie, spoglądasz wstecz na to, jaka byłaś i wzdrygasz się. Jednak jak szybko zapominamy, że Pan powiedział, że przechodzimy z Chwały w Chwałę.

Przeczytajmy więc ten werset, aby zobaczyć, czy możemy wyciągnąć z niego więcej:

2 Koryntian 3:18

,,Lecz my wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, za sprawą Ducha Pana.”

Jeśli jesteś zmęczona i zastanawiasz się, „jak długo” zajmie ta Podróż Odbudowy, zatrzymaj się na minutę, aby spojrzeć wstecz i przypomnieć sobie, jak te same próby cię zmieniły.

Dzisiaj, kiedy pracowałam nad kilkoma Świadectwami Odbudowanych Małżeństw, byłam zdumiona tym, jak wiele osób wyjaśnia szczegółowo, jak trudny był ich proces, ale że każda z nich nie chciałaby tego przegapić ani niczego zmienić! Ja też tak się czuję. Dlaczego więc, kiedy po raz pierwszy pisałam tę serię, byłam zmęczona WSZYSTKIMI próbami, które jak się podzieliłam, uderzały we mnie, jedna po drugiej, i dlaczego chciałam, żeby się skończyły? Najwyraźniej zapomniałam, jak dotarłam do tego miejsca w moim życiu.

Tego dnia zdecydowałam się zrelaksować w gorącej kąpieli i otworzyłam moje Rozważania Strumienie na Pustyni i zaczęłam czytać jeden z moich ulubionych w Styczniu.

Strumienie na Pustyni 9 Styczeń

Uważam bowiem, że cierpienia teraźniejszego czasu nie są godne porównywania z tą przyszłą chwałą, która ma się w nas objawić. (Rzymian 8:18)

Kiedyś przez prawie rok trzymałem kokon ćmy cesarskiej w kształcie butelki. Kokon był bardzo dziwny w swojej konstrukcji. Szyjka „butelki” miała wąski otwór, przez który przedostaje się dojrzały owad. Dlatego porzucony kokon jest tak doskonały, jak wciąż zamieszkały, bez rozrywania przeplatanych włókien. Ogromna rozbieżność między wielkością otworu, a rozmiarem uwięzionego owada sprawia, że człowiek zastanawia się, w jaki sposób ćma w ogóle wychodzi. Oczywiście nigdy nie można tego dokonać bez wielkiego wysiłku i trudności. Uważa się, że nacisk, jakim poddawane jest ciało ćmy podczas przechodzenia przez tak wąski otwór, jest naturalnym sposobem wtłaczania płynów do skrzydeł, ponieważ są one mniej rozwinięte w momencie wychodzenia z kokonu niż u innych owadów.

Zdarzyło mi się być świadkiem pierwszych prób ucieczki mojej uwięzionej ćmy z jej długiego uwięzienia. Przez cały ranek patrzyłem, jak cierpliwie walczy o wolność. Wydawało się, że nigdy nie jest w stanie przekroczyć pewnego punktu i w końcu moja cierpliwość się wyczerpała. Otaczające go włókna były prawdopodobnie bardziej suche i mniej elastyczne niż w przypadku pozostawienia kokonu przez całą zimę w swoim naturalnym środowisku, zgodnie z intencją natury. W każdym razie uważałem, że jestem mądrzejszy i bardziej współczujący niż jego Stwórca, więc postanowiłem podać mu pomocną dłoń. Końcem nożyczek przeciąłem ograniczające nitki, aby trochę ułatwić wyjście. Moja ćma natychmiast i bez trudu wyczołgała się, ciągnąc ogromne spuchnięte ciało i małe pomarszczone skrzydełka! Na próżno patrzyłem, jak cudowny proces ekspansji, w którym te skrzydła cicho i szybko rozwijałyby się na moich oczach. Kiedy oglądałem delikatnie piękne plamy i oznaczenia w różnych kolorach, które były w miniaturze, chciałem zobaczyć, jak przybierają ostateczny rozmiar. Czekałem, aby moja ćma, jedna z najpiękniejszych w swoim rodzaju, pojawiła się w całym swoim doskonałym pięknie. Ale patrzyłem na próżno. Moja źle ulokowana czułość okazała się jej ruiną. Ćma cierpiała z powodu przerwanego życia, pełzając boleśnie przez swoje krótkie istnienie, zamiast latać w powietrzu na tęczowych skrzydłach. Często myślałem o moich ustach, zwłaszcza gdy patrzyłem ze łzami na oczy tych, którzy zmagali się ze smutkiem, cierpieniem i trudności. Moją tendencją byłoby szybkie złagodzenie dyscypliny i wyzwolenie. O, jak jestem krótkowzroczny! Skąd mam wiedzieć, że któryś z tych bólów lub jęków należy złagodzić? Dalekowzroczna, doskonała miłość, która szuka doskonałości swego przedmiotu, nie cofa się słabo przed chwilowym cierpieniem. Miłość naszego Ojca jest zbyt mocna, aby była słaba. Ponieważ kocha swoje dzieci, „dyscyplinuje nas. . . abyśmy mieli udział w Jego świętości”(Hbr 12:10). Mając ten wspaniały cel w zasięgu wzroku, nie łagodzi naszego płaczu. Zostaliśmy udoskonaleni przez cierpienie, tak jak nasz Starszy Brat, my, dzieci Boże, jesteśmy karceni, abyśmy byli posłuszni i doprowadzeni do chwały przez wiele cierpień. Zachęcam cię do zatrzymania się i przeczytania go, abyś dowiedział się o pięknej ćmie, która nigdy nie żyła, by używać swoich kolorowych skrzydeł, a wszystko to dlatego, że walcząca ćma została uwolniona od cierpienia. Czytając to ponownie, uderzyło mnie to, jak mężczyzna, który był świadkiem walki ćmy, po prostu wyciął mały otwór, aby ćma nie mogła już dłużej walczyć, aby wydostać się z ciasnej zagrody.

Jak powiedziałam, kiedy skończyłam czytać tę historię, nagle przypomniałam sobie, że przez wszystkie próby tygodnia nie udało mi się dokończyć pisania wiadomości na ten tydzień. Wyszłam więc z kąpieli, ale zamiast być smutna, byłam wdzięczna. Wdzięczna za Ojca Niebieskiego, który kocha mnie na tyle, że pozwolił mi dorosnąć; zmienić mnie na bardziej podobną do Niego i odpowiednią oblubienicę dla Jego Syna. Jego drogi nie są moimi drogami, a Jego myśli nie są moimi myślami.

I jak też powiedziałam: Cieszy mnie fakt, że On jeszcze ze mną nie skończył. Dziękuję Ci Panie za próby; znowu się raduję!

Na szczęście pokornie widzę, ile lat zajęła Panu przemiana i pomoc mi, żeby w końcu dorosnąć. Dopiero w ciągu ostatnich kilku dni zdałam sobie sprawę, że nie chcę zostać uwolniona ani oszczędzona od moich obecnych prób, ponieważ tylko w ogniu mogę naprawdę w pełni wyczuć Jego obecność.

Daniela 3:24-25—

,,Wtedy król Nabuchodonozor zdumiał się, powstał spiesznie i zapytał swoich doradców: Czy nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do środka ognia? A oni odpowiedzieli królowi: Prawda, królu. A on odpowiedział: Oto widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia, i nie odnoszą żadnej szkody, a wygląd czwartej osoby jest podobny do Syna Bożego.”

A ty? Gdzie jesteś w swoich próbach i co o nich myślisz? Nadszedł czas, aby wypełnić…